wyprawa po "humusowe runo" ;)

Jako, że w tygodniu trwały "zmowy" na wyprawę po szyszki olchy, a dodatkowo pojawiło się "instytutowe" zapotrzebowanie na liście, puściliśmy się w świat po tianiny.
Zapakowani z Williamem do złotawo-metalicznej antylopki adamsa2121 ruszyliśmy po przygodę.
Początkowo zamierzaliśmy uderzyć z zaskoku do thaza, ale jeszcze na wysokości ul. Ryskiej nawiązaliśmy kontakt z ManiąPI, wiec azymut Tykocin.
Na miejsce dotarliśmy po 20 min., by po kolejnej godzinie wzmocnieni kawą i obecnością gospodarza ruszyć na szyszki. Na docelowej szyszkowej miejscówce rozpoczęła się intensywna eksploracja surowca :
Po udanych zbiorach - dzięki ManiaPI
ruszyliśmy na poszukiwanie liści, azymut Supraśl tyle, że postanowiliśmy pojawić się tam od
strony : przez pola i jazy, ale jaka przygoda, jakie widoki, może więc fotki z "kokpitu" : . W pewnym momencie wypatrzyliśmy drzewo z liśćmi, a że był to i czas na małe "urynowe oczyszczenie" , ogołociliśmy drzewko buka z liści : .
I znowu w drogę, kolejne fotki z auta :
Przez Dobrzyniewo, Juchnowiec,Wasilków wjechaliśmy do Supraśla na "pewne" miejsce Williama tzw. dębową polanę i co... prawie u celu musieliśmy skorygować miejsce : i okazało się, że się zgubiliśmy
, William nie był w stanie trafić na miejsce swoich kilku sylwestrów ( jak dowiedzieliśmy się w jakich okolicznościach spędzał tam czas, już wiedzieliśmy czemu nie dotarliśmy "w punkt" ). Pomimo, że nie na zakładanym miejscu, ale jednak dokonaliśmy zbiorów (mamy kilka woreczków liści).
Wracając nie omieszkaliśmy odwiedzić "zagłębie hydroponiczne" - strasząc niezapowiedzianą kolędniczą wizytą duszpasterską , po nieco dłużej niż długa chwila ( po kolejnej kawie i pysznym obiadziku ) po ponad 5 godzinach wysmagani mrozem, wiatrem i tlenem ze smutkiem wróciliśmy do bloków.
Rewelacyjna wycieczka
, dziękuję moim współpodróżnikom i gospodarzom, którzy zostali postawieni przed faktem naszych odwiedzin
, i już piszę się na kolejną wyprawę

Zapakowani z Williamem do złotawo-metalicznej antylopki adamsa2121 ruszyliśmy po przygodę.
Początkowo zamierzaliśmy uderzyć z zaskoku do thaza, ale jeszcze na wysokości ul. Ryskiej nawiązaliśmy kontakt z ManiąPI, wiec azymut Tykocin.
Na miejsce dotarliśmy po 20 min., by po kolejnej godzinie wzmocnieni kawą i obecnością gospodarza ruszyć na szyszki. Na docelowej szyszkowej miejscówce rozpoczęła się intensywna eksploracja surowca :
Po udanych zbiorach - dzięki ManiaPI


I znowu w drogę, kolejne fotki z auta :
Przez Dobrzyniewo, Juchnowiec,Wasilków wjechaliśmy do Supraśla na "pewne" miejsce Williama tzw. dębową polanę i co... prawie u celu musieliśmy skorygować miejsce : i okazało się, że się zgubiliśmy

Wracając nie omieszkaliśmy odwiedzić "zagłębie hydroponiczne" - strasząc niezapowiedzianą kolędniczą wizytą duszpasterską , po nieco dłużej niż długa chwila ( po kolejnej kawie i pysznym obiadziku ) po ponad 5 godzinach wysmagani mrozem, wiatrem i tlenem ze smutkiem wróciliśmy do bloków.
Rewelacyjna wycieczka



